Idealny filmmaker, czyli o filmowaniu opowiadania | Rozdział 2

Opowiadania

forty janówek wieliszew z drona film z drona

Idealny filmmaker, czyli o filmowaniu opowiadania | Rozdział 2

Sobotni wieczorny #chillout przerywa mi dzwonek telefonu. Dzwoni ten od drona:

– To się nie uda. Widziałeś prognozy. Ma padać cały dzień.

– Tak czy inaczej przyjedź – odpowiadam – Może trafi się okienko pogodowe i podniesiesz go na 2 minuty i to wystarczy.

– Dobra, ale pewnie zbijemy piątkę i tyle będzie z roboty. Do zobaczenia!

Jak się okazało później miał rację. Pogodynka się znalazła.

Niedziela, 4:30, rozlega się dźwięk śpiewających ptaków: – Jak ja nie lubię tego dzwonka, dlaczego go jeszcze nie zmieniłem? Za oknem ulewa: – Kurwa mać! Serio?!. Szybkie zerknięcie na ekran telefonu. Prognoza pogody jak na złość nieoczekiwanie się sprawdziła. Od wczoraj nic się nie zmieniła. Padało całą noc i ma padać conajmiej do południa.

Szybka kawa, delikatne śniadanie, toboły na ramię i ruszam w drogę. Wyjazd z garażu: – Nie no, jaka ulewa… – mruczę pod nosem. Na ulicach brak aut i ludzi. Leniwo na przystanek podjeżdza 255.

Droga to zabawa w omijanie kałuż. Betonoza, powszechna betonoza – przechodzi mi przez myśl.

Na miejscu jestem około 5:30. Na terenie boiska w Wieliszewie kręci się tylko kilka osób z obsługi. Zawodnicy zbierają się w bezpośrednio w hali. Nikt normalny na tą ulewę nie wychodzi. Ja muszę. Łapię kilka szerokich kadrów okolicy. Nie będzie pewnie drona, więc muszę wszystkie ujęcia zrobić z ziemi. Tak naprawdę to cały plan filmowania jaki miałem w głowie spłynął razem z deszczem. Powoli pojawiają się znane twarze. Weronik jak zwykle w biegu. Od Anny dostaję prowiant na drogę. Ania Szlendak dumnie pręży się w nowej bluzie finishera. Jak one to ogarniają to nie wiem. Przyjeżdzają głosy imprezy -Marcin i Kasia – i jak zwykle przyłapują mnie jak chowam prowiant na trasę, który dostałem od organizatora. Nie tracą okazji, żeby odpowiednio to skomentować. Dlaczego zawsze widzą jak jem, zamierzam jeść lub chowam jedzenie? Mają do tego dar. Przy okazji oglądam ich nowe auto. Śmieszny jest ten kolorowy Peżo.

Przyjeżdza Paweł – ten od drona. Witamy się, śmiejemy i to na tyle, bo pogoda nie pozwiliła polatać. Szkoda, chciałem sprawdzić jego umiejętności. Może następnym razem.

Zbliża się godzina startu. Chwilę przed 6:30 pada jakby trochę mniej. Może niebiosa otworzą się na chwilę i wyjdzie słońce na 5 minut. Złudne nadzieje. Pada i pada.

Zawodnicy startują. Deszcz ciągle pada.

Ciąg dalszy wkrótce.

Ciągle pada…

Leave a Comment